czwartek, 22 kwietnia 2010

Eksperymentów z polskim kinem ciąg dalszy. Dziś wyciągnięty "na oślep" z półki wypożyczalni film Pawła Borowskiego "Zero", między innymi z Robertem Więckiewiczem, Rafałem Mohrem i Romą Gąsiorowską.  W dużym skrócie: to kilka historii z życia klilgorga ludzi, których losy w pewnym momencie splatają się, bądź krzyżują się ze sobą, a wszystko rozgrywa się w zasadzie w ciągu jednej doby. Cóż rzec? Film z fajnym pomysłem, z dużą ilością dobrych scen, ale czegoś zabrakło. Przede wszystkim niemiłosiernie wolno rozwijająca się akcja, zabrakło dynamizmu w opowieści, ciekawych dialogów....

Na koniec R. wstał, wyjął płytę i rzekł: "Tytuł adekwatny do filmu". Hmmm...

Jak już post factum, czyli po obejrzeniu filmu, poczytałam sobie recenzję, był zachwalany jako "film jakiego jeszcze w polskim kinie nie było". Autor chyba zapomniał o "Senności" Magdaleny Piekorz, gdzie może jest mniej postaci i mniej wątków, ale zamysł splecenia w pewnym momencie historii podobny...


PS W dzisiejszym dodatku do GW "Co jest grane" film ten jest przedstawiony jako DVD miesiąca. "Wyborna, niezwykle precyzyjnie poprowadzona, opowiedziana i pokazana historia mieszkańców dużej metropolii. [...] Dzieją się rzeczy dramatyczne, ale też błahe." Ale to  nieliczne przymiotniki użyte w tej recenzji. A więc pozostaje własna subiektywna opinia....

2 komentarze:

  1. no właśnie film ogromnie rozreklamowany (Kraków tonął w plakatach) a jakoś mieszane uczucia mam ...zresztą ostatnio w ogóle niby lepiej w tej polskiej kinematografii, ale....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, też mam mieszane uczucia co do tego filmu, bo super pomysł, naprawdę dużo ciekawych scen, no ale...

    Cóż, Kasiu, u nas nadal "nigdy więcej nie mów nigdy", wokół tego się kręci...

    OdpowiedzUsuń