czwartek, 4 listopada 2010

Zagorzała fanka Sex at the City, taka jak ja, nie mogła nie obejrzeć filmu "Seks w Wielkim Mieście 2", jakie by recenzje nie były, miażdzące, mieszające z błotem, zatyka uszy, oczy, przerywa Grey's Anatomy i ogląda wydany właśnie na DVD film.....

I mam to, czego się spodziewałam, przygody czterech pań, mniej lub bardziej wyluzowanych, których problemy nadal wydają się być mdłe i sztuczne jak przesłodzony tort. Ja po prostu na nie PATRZĘ, śledzę  ich nieustanne przebieranki i zmiany scenerii. Przyjmuję je po prostu z całym dobrodziejstwem inwentarza, ot, jak to chyba Masłowska kiedyś napisała: "cukierek w błyszczącej pozłotce".

Aby się nie zasłodzić na śmierć, włożono do filmu kilka akcentów "z normalnego życia". Dyżurna sex machine, czyli Samantha, zaczyna przeżywać problemy związane z ... menopauzą. Podczas pobytu w kraju muzułmańskim, nasza niesforna Samantha, podczas "niewinnych" zalotów na plaży, zostaje aresztowana pod zarzutem obrazy moralności, a goszczący ich szejk wymawia im gościnę z miejsca. Przewożone z miejsca na miejsce czterema luksusowymi maybachami [po jednym na każdą, a jak!] muszą ewakuować się z bagażami zdezelowanymi taksówkami, a tzw międzyczasie od linczu ratują je tajemnicze zakwefione kobiety [nasza niesforna Samantha ostentacyjnie pokazała muzułmańskim mężczyznom swój dekolt], które to pod burkami kryły najnowsze kolekcje haute couture......

Brzmi okropnie, nie? Wiem, ale to i tak zapewne nie uchroni mnie od zakupu tego filmu na własność....

Jednym słowem, dozwolone tylko dla fanek!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz