A teraz mamy przed sobą typichen film na niezobowiązujący wieczór. Można rzecz, czysta rozrywka w doborowym towarzystwie. Warunek jest jeden: potraktować to z przymrużeniem oka, jak komiks, jak kalejdoskop obrazków. BO to jest ekranizacja komiksu! Wbrew pozorom nie jest to stracone 1,5 godziny; w zamian możemy podziwiać doborową obsadę, w tym genialnego Malkovicha, który gra tu świrującego byłego agenta CIA, który naprawdę przechodzi sam siebie ["Cóż, sądziłem, że nigdy tego nie powiem, ale: idę po świnię!"]; niezły, uszczypliwy czasami humor.
Doczytałam się później, że w jednej ze scen, gdy Mirren dezynfekuje Willisowi ranę postrzałową ....wódką, podobnoż użyła wódki... Sobieski, którąż to Willis reklamuje. Cóż, przeczytałam po fakcie - czyli po obejrzeniu filmu - i nie zaprzeczę, i nie potwierdzę....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz