Jeszcze filmowo, jeszcze poweekendowo, bo weekend też był kinowy, a jakże.
Na DVD ukazał się niedawno "Odlot", przepiękna animacja Disney/Pixar. I wyciskacz łez. Widziałam go po raz drugi, ale znowu, w tym samym miejscu, prawie że zaszlochałam ze wzruszenia. Dla mnie to film o spełnianiu marzeń, o tym, co ważne, czyli o miłości i przyjaźni.
Ja osobiście kocham ten film za optymizm i ... kolory, a już najbardziej za pomysł pęku różnokolorowych balonów unoszących ...dom, dzięki którym jeden z głównych bohaterów może udać się w podróż do krainy marzeń. Ozdoba z kinowego kubka - "plasticzana," a la szklana kula, z domkiem i kolorowymi kulkami w kształcie balonów - do tej pory stoi u mnie na biurku...
A już absolutnie WSZYSCY jesteśmy fanami tego psiaka i od soboty gadamy w "jego stylu": "Przyszedłem do ciebie, albowiem kocham Cię, mój panie". Lub też: "Szedł sobie zając. I na tego zająca spadła skała i zrobiła z niego pasztet. Dobrze mu tak. Głupi zając!" i obowiązkowe "buaaaahahha" w wykonaniu Młodej, bo nikt nie robi "buaaaaahahaha" tak jak ona. A jego mordka to nr 2 na mej liście, zaraz po błagalnej minie Kota ze "Shreka"....
Byłam na tej opowieści z Tatianką; w ukryciu popłakiwałam sobie wzruszona. :)Niesamowicie mnie ten film rozczulił... :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity, prawda?
OdpowiedzUsuń