poniedziałek, 4 października 2010

Festival jednego aktora, czyli Leonardo diCaprio w "Wyspie tajemnic" oraz "Incepcji"

Wreszcie mogłam obejrzeć filmy, z których jeden przeszedł beze mnie po kinach,  a drugi pewnie zaraz zniknie z kin, ale myślę, że warto obejrzeć go na wielkim ekranie. Obydwa łączy kilka rzeczy. Przede wszystkim aktor: Leonardo diCaprio. Wiem, wiem, są fani i antyfani, ja swego czasu też byłam "po drugiej stronie mocy", diCaprio denerwował mnie swoim manieryzmem i graniem "na jedną nutę" [z wyjątkiem "Co gryzie Gilperta Grape'a"]. Ale od "Awiatora" poprzez "Drogę do szczęścia" to zupełnie inny aktor, dojrzalszy, mniej manieryczny.

"Wyspa tajemnic", w reżyserii Martina Scorsese, ukazała się niedawno na DVD. Film został oparty na książce amerykańskiego pisarza, Denisa Lehane'a [tego autora zapewne kojarzycie poprzez jego książki i ich filmowe adaptacje: "Gdzie jesteś, Amando" Afflecka i "Rzeka tajemnic" Eastwooda. Na tytułową wyspę przybywa dwóch federalnych; w znajdującym się na tej wyspie zamkniętym ośrodku dla obłąkanych przestępców będą prowadzić dochodzenie w sprawie zaginięcia jednej z pacjentek. Jeden z policjantów podejrzewa, że na wyspie przeprowadzane są eksperymenty na ludzkim umyśle. Film należy do takich, o których nie można powiedzieć "polecam" lub "nie polecam". To, co mogę powiedzieć to to, że ma przepiękne zdjęcia, muzykę i klimat,  a także wiernie oddany charakter lat 50tych, począwszy od ubiorów [cóż, Scorsese.....]. Z każdą chwilą wchodzimy w coraz to bardziej surrealistyczne, mroczne wydarzenia, retrospekcje z wyzwolenia Dachau... I już w pewnym momencie nie wiemy, co jest prawdą, a co snem, co jawą, a co wytworem czyjeś wyobraźni.

Z pogranicza jawy i snu jest "Incepcja" Christopha Nolana [m.in. "Mroczny rycerz"], film, o którym nasłuchałam się już tylu opinii, zarówno pozytywnych, jak absolutnie negatywnych. Nie ukrywam, że jakieś pierwsze pół godziny ziewałam i spoglądałam na R, czy zaraz nie zarządzi odwrotu. Ale potem... potem się zaczęło. Główna intryga zasadza się na tym, że spec od wydobywania sekretów z ludzkiej podświadomości, podejmuje się niezwykłego zlecenia: zamiast skraść myśl, ideę, zaszczepi ją w ludzkim umyśle [to tytułowa incepcja]. To już nie zejście w śnie do czyjegoś snu, to wykreowanie nowego świata, to starcie z wytrenowanym przeciwnikiem. W pewnym momencie akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach podświadomości, snów, nabiera tempa, następują bardzo szybkie zwroty akcji, co jest jawą? co snem? Trzyma już w napięciu do ostatniej chwili, do ostatniej sceny, do ostatniego [lub nie] obrotu bączka....

Uffff... westchnęłam na końcu projekcji. Niezły film, akcja, pomysł, zdjęcia, muzyka... Myślę, że to "nowa jakość" w filmach z pogranicza science fiction, coś na miarę Matrixa. Film do myślenia, a to lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz