Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marek Krajewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marek Krajewski. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 maja 2010

Niesamowitą siłą woli odłączona przez weekend od kompa przeczytałam trzy książki!!! Na pierwszy ogień poszedł Marek Krajewski i jego najnowsza książka "Erynie". Tym razem akcja książki toczy się we Lwowie, dochodzenie w sprawie okrutnego morderstwa małego chłopca prowadzi komisarz Edward Popielski.



Niestety, "nieświadoma praw i obowiązków", a w zasadzie zasad rządzących cyklem książek Krajewskiego, zaczęłam od złej książki... Powinnam była zacząć od "Głowy Minotaura", gdzie komisarz Popielski pojawia się po raz pierwszy, prowadząc z Eberhardem Mockiem śledztwo w  sprawie bestialsko zamordowanej kobiety. Doprawdy, nieźle się we dwóch dobrali, "miłośnicy starożytności o kobiecego ciała"... Choć, nie ukrywam, że swoimi metodami śledczymi doprowadzają mnie do szału [podobnie jak dr House]. I podobnie jak dr House'a, Krajewskiego czytywać będę niezależnie od tego, jak bardzo mnie spółka Mock/Popielski wkurza.



Wreszcie złapałam "feeling", by wziąć się za "Zaginiony symbol" Dana Browne'a. I całe szczęście, dzięki temu udało mi się siłą rozpędu przeczytać ją w kilka godzin, zwalniając przy koszmarnie rozwlekłym zakończeniu... Cóż mogę rzec? Czyta się momentami ciekawie. Akcja toczy się w Waszyngtonie, a tematyka to świat symboli i rytuałów masońskich. Czasem miałam wrażenie, jakbym czytała "Kod Leonarda", a przed oczami nieustannie miałam Toma Hanksa. Cóż, począć - dla mnie profesor Langdon już na zawsze będzie miał twarz Hanksa...