czwartek, 8 kwietnia 2010

Zapewne wasz stosunek do kina polskiego jest, szczerze mówiąc ambiwalentny. Bo jak Rejs "odkrył "całą, nagą prawdę o polskim filmie typu:  "A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje."
A ja wczoraj wraz z Osobistym Narzeczonym obejrzałam "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego [reżysera "Wesela"], który właśnie ukazał się na DVD i BlueRay. I po prostu wbiło nas w kanapy. Film klimatyczny, mroczny, trzymający w napięciu do końca, w dodatku muzyka potęgująca nastrój. Na początku skojarzenie z "Fargo" braci Cohen [zimowa sceneria, ciężarna policjantka], ale to raczej - tak myślę - oko puszczone do widza, ot, taki smaczek. A poza tym beznadzieja polskiej wsi czasów Peerelu, wóda lejąca się strumieniami, przekręty w na lewo i prawo... "Prawda? Nie ma takiej..."

Czy ostatnia scena też Wam się skojarzyła z chocholim tańcem z "Wesela"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz